Sobota – 11.08.12
Dzisiejszy dzień przeznaczamy tylko na podróż. Nie spieszymy się więc i ruszamy o godzinie 10.30.
Plan naszego safari.
Do pokonania mamy odcinek Bikaner (punkt O) – Mandawa (punkt P) – około 190 km. Singh szacuje 4 godziny jazdy.
Po wczorajszym monsunie mijamy olbrzymie kałuże:
Bikaner. Indie.
Czuję, że wyprawa dobiega końca, więc siadam obok Singha i staram się jeszcze złapać charakterystyczne indyjskie tematy: tuk-tuki, wielbłądy, obrazki z życia:
Z trasy Bikaner – Mandawa. Indie.
Znowu monsun :-). Przez szybę nic nie widać. Koniec fotografowania :-(:
Monsun w drodze do Mandawy. Indie.
Safari dzień dwudziesty piąty - Mandawa dzień pierwszy
Dojechaliśmy. Hotel „Shekhawati”, w którym zamieszkaliśmy jest czadowy. Cały wymalowany (na zewnątrz, na korytarzach, w pokojach, na ścianach, na sufitach) – wszędzie malowidła – sceny z życia. Nie wiem jak to obfotografować :-).
Nasz pokój w hotelu w Mandawie. Indie. | |
Nasz pokój w hotelu w Mandawie. Indie.
A tymczasem we wsi wesele :-). Jedzie karawana z olbrzymimi tubami (z muzyką), za nimi Pan Młody na koniu, wszyscy tańczą, oczywiście nasi też :-).
Mandawa. Indie.
Koło siedemnastej wychodzimy pozwiedzać miasto.
Mandawa – to małe miasteczko (około 20 tys. mieszkańców) znane przede wszystkim z wielu
haweli. Próbuję je fotografować, ale jest za ciemno. Wiele budynków jest bardzo zniszczonych, kilka – choć bez widocznych śladów renowacji – jest w nieco lepszym stanie. Jest też wiele nowych (bądź odnowionych) – w większości przerobionych na hotele, ale od razu widać, że to współczesna „ręka” je malowała. Szkoda, te oryginalne są o wiele ciekawsze. Jutro tu przyjdę popracować :-).