Plan naszego safari.
Do przejechania mamy około 233 km z punktu A (przykrytego na mapce przez punkt Q) do punktu B. W punkcie B znajduje się Park Narodowy im. Jima Corbetta. Jim Corbett – to myśliwy, który w pewnym momencie swojego życia zrozumiał, że jednak lepiej jest chronić zwierzęta, niż je zabijać i z myśliwego stał się zagorzałym obrońcą dzikich zwierząt. Jedziemy zwiedzić tereny, na których Corbett polował, a potem utworzył rezerwat. Mamy wielką nadzieje na sfotografowanie w naturze tygrysów, choć pora monsunowa temu nie sprzyja. Wyruszamy parę minut po godzinie siódmej. Niestety Dike nie jedzie z nami (jak zrozumieliśmy – ze względów rodzinnych będzie mógł do nas dołączyć w późniejszym czasie). Tymczasem jego obowiązki pełnić będzie Singh. Pierwsze kilkanaście kilometrów przedzieramy się przez zatłoczone centrum Delhi. Wygląda to mniej więcej tak:Delhi. Indie.
Potem wyjeżdżamy z miasta i jest nieco luźniej na drodze. Ruch uliczny jest tu nie do opisania. Teoretycznie ruch jest lewostronny, praktycznie w obie strony – naprzeciw siebie – nacierają dwie kolumny pojazdów i pieszych. Do zderzeń nie dochodzi tylko z jednego powodu – tuż przed zderzeniem pojazdy zaczynają na siebie trąbić. Jakiś niepojęty system echolokacji powoduje, że kierowcy i piesi rozumieją te sygnały i w cudowny sposób omijają się z dokładnością do kilku centymetrów:Delhi. Indie.
Stopniowo, w miarę oddalania się od Delhi, krajobraz z miejskiego staje się rolniczy. Po obu stronach drogi ciągną się rozległe plantacje ryżu:Pola ryżowe. Indie.
Oprócz pieszych, rowerzystów, motocyklistów i samochodów można teraz zobaczyć również wozy ciągnięte przez bydło, którymi powożą całkiem mali chłopcy:Gdzieś na trasie między Delhi, a Jim Corbett National Park. Indie.
Około piętnastej rozpoczynamyEkipa Jacka w Jim Corbett National Park. Indie.
Jest pora monsunowa. Co prawda w Indiach klimat również się zmienia i od wielu dni tu nie padało, a Hindusi mówią, że to nienormalne, to jednak czuje się w powietrzu wilgoć. Są momenty, kiedy mimo że nie pada z powietrza wytrącają się krople wody. W taką pogodę wjeżdżamy w dżunglę:Jim Corbett National Park. Indie. |
Odgłosy dżungli. Indie.
Pewno jest tu też sporo większych zwierząt, ale są płochliwe. Słychać tylko trzaski łamanych gałęzi. Coś tam jednak mimo wszystko udaje się sfotografować:Hulman szary. Jim Corbett National Park. Indie.
Rezus. Jim Corbett National Park. Indie.
Komentarze: pokaż komentarze (2) |