Świątynie w Khajuraho. Indie.
W miarę upływu czasu niebo znów robi się niebieskie, a miły chłodek (poniżej trzydziestu) pozwala na spokojne obejście i obfotografowanie tego, co poprzedniego dnia z powodu upału było trudne do obejrzenia:Świątynie w Khajuraho. Indie.
Po śniadaniu zwiedzamy znajdujące się niedaleko Khajuraho wodospady Raneh Falls. Trzeba przyznać, że było na co popatrzeć i mimo upału spędziliśmy tam dłuższą chwilę:Plan naszego safari.
Wg planu mamy do przejechania odcinek 172 km z punktu E do F. Zachęcony ciekawymi ujęciami wodospadów rozglądam się na boki i co chwilę coś mnie zaskakuje. A to ludzie pływający pod zaporą, a to z kolei inni – posypani fioletowym proszkiem. Hm – „co kraj, to obyczaj”:Gdzieś na trasie Khajuraho – Orchha. Indie.
Jest potwornie gorąco, nie pada, zaczynamy odczuwać fizyczne i psychiczne zmęczenie, co przekłada się na niechęć do jakiejkolwiek działalności. Najchętniej chyba wszyscy położyliby się i czekali na chłodny deszcz :-). Ale Singh jest niezniszczalny i próbuje nas jakoś zachęcić do działania. Zatrzymujemy się przy przydrożnym skupisku domostw. Singh wychodzi z samochodu i rozmawia z mieszkańcami. Ci godzą się by nas przyjąć na małą pogawędkę i oczywiście robienie zdjęć:Ze spotkania w drodze do Orchha. Indie.
Do Orchha dojeżdżamy późnym popołudniem, gdzie zakwaterowaniem się w hotelu „Shri Mahand” rozpoczynamyKomentarze: skomentuj tę stronę |